Posty: 1603 Otrzymał 123 punkt(ów) Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 2011-12-15, 22:23 [Bluesman] Robert Johnson
A jak myślicie, od kogo się to zaczęło?
Robert Johnson
Legenda głosi, że sprzedał duszę diabłu. Przez większą część życia był na skraju nędzy. Miał duże problemy z przedstawicielkami płci przeciwnej, co doprowadziło go do przedwczesnej śmierci. Cóż to za intrygująca postać? Robert Johnson, gitarzysta bluesowy, święcący triumfy w latach 30-tych zeszłego wieku. Autor dwudziestu dziewięciu utworów, które na zawsze zmieniły historię muzyki
Robert Johnson inspiruje wielu gitarzystów. Dla niektórych pierwszy kontakt z jego muzyką był ogromnym przeżyciem. Do jego wielkich fanów zaliczają się Eric Clapton, Keith Richards i John Mayall, a także wielu innych. "Robert Johnson był największym muzykiem bluesowym wszech czasów. Jego muzyka jest najbardziej przejmującym głosem gitary, jaki kiedykolwiek słyszałem." - twierdzi Eric Clapton. Muzyka Johnsona nie jest jednak łatwa w odbiorze. Kiedy po raz pierwszy słucha się "King Of The Delta Blues Singers", można się zniechęcić. To jest zupełnie inny blues: pełen pasji i ekspresji. Muzyka ta jest wyzwaniem, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy blues został uładzony i zatracił swoją pierwotną energię. Pełen emocji śpiew oraz surowe brzmienie gitary nie każdemu przypadną do gustu. "Pierwszy raz usłyszałem Johnsona, kiedy miałem piętnaście lub szesnaście lat. Najpierw słuchałem Chucka Berry’ego, potem coraz bardziej zagłębiałem się w historię bluesa, aż doszedłem do Johnsona. Nie od razu spodobała mi się jego muzyka, musiałem się z nią oswajać. Było to bardzo mocne, wręcz porażające brzmienie. Minęło trochę czasu, zanim do niego dojrzałem." - mówi Clapton.
Fascynacja Johnsonem dla wielu rozpoczęła się w roku 1961, wraz z ukazaniem się na rynku płyty "King Of The Delta Blues Singers". Jak powiedział Keith Richards: "Chcesz przekonać się, co to znaczy prawdziwy blues? Posłuchaj tego albumu.". Nie można się z nim nie zgodzić. Clapton nie tylko zafascynował się muzyką Johnsona, ale również znalazł w nim pokrewną duszę. "To się zgadzało z moim wyobrażeniem na mój temat. Robert Johnson bardzo mnie zainteresował, ponieważ był w pewnym sensie odizolowany od świata. Jego śpiewanie to wyraz ogromnej rozpaczy i samotności. Byłem samotnikiem z wyboru, dlatego automatycznie zacząłem się z nim identyfikować.".
Czarnoskórzy muzycy bluesowi lat 30-tych często byli biedni, żyli jak wyrzutkowie społeczeństwa Jedno wszakże trzeba im przyznać - byli geniuszami marketingu. Konsekwentnie budowali własny image, często w oparciu o niesamowite historie. Czy legenda o konszachtach z szatanem była częścią marketingu? Według niej, jak i według plotek, które rozpowszechniali jemu współcześni, Johnson był przeciętnym gitarzystą. Nagle, z dnia na dzień, stał się wirtuozem gitary. Nikt nie był w stanie wytłumaczyć, jak dokonała się ta przemiana. Uznano więc, że maczał w tym palce diabeł. Powstała legenda, która zaintrygowała muzyków i po dziś dzień nie daje spokoju kolejnym pokoleniom artystów.
Poza wielkim talentem, do sławy Johnsona przyczyniła się więc aura tajemniczości, którą muzyk zawsze był otoczony. Kreował wokół siebie atmosferę niesamowitości. Do dziś historycy nie są pewni daty urodzin artysty. John Mayall, legenda bluesa, mówi: "Nie mam wątpliwości co do tego, że Robert Johnson był jednym z najbardziej oryginalnych, a zarazem genialnych muzyków wszech czasów. Bardzo żałuję, że nie był z nami wystarczająco długo. Prawdy o nim możemy dowiedzieć się tylko poprzez słuchanie jego muzyki. Podchodzę do tej muzyki bardzo emocjonalnie, słuchanie jej jest dla mnie dużym przeżyciem.".
Eric Clapton wyznaje: "Kiedy kupiłem płytę "King Of The Delta Blues Singers" i przeczytałem tytuły utworów na odwrocie, byłem w szoku. To nie były normalne tytuły piosenek. Każdy tytuł mówił o śmierci i unicestwieniu. Na tej płycie wypisany był jego koniec. Nieważne, czy muzyk zawarł pakt z diabłem, oszalał, został otruty czy po prostu zniknął. Czytanie tych tytułów było jak czytanie scenariusza do filmu, w którym on grał główną rolę.".
Robert Johnson nie tylko miał duży wpływ na muzyków, ale inspirował też innych artystów. Był pierwowzorem postaci Tommy’ego Johnsona w filmie braci Coen, zatytułowanym "Bracie, gdzie jesteś?". Jest tam scena, w której Ulysses Everett McGill (George Clooney), wraz z dwoma innymi zbiegami, spotyka Tommy’ego Johnsona. Tommy stoi z gitarą na rozstaju dróg, zamierzając zawrzeć pakt z diabłem. Ten właśnie pakt został zapożyczony z legendy o Robercie Johnsonie.
Keith Richards z muzyką Johnsona zetknął się przypadkiem. "Kiedyś spotkałem Briana Jonesa i zaprosił mnie on do siebie. Dziwne było jego mieszkanie - miał tylko jedno krzesło, gramofon i kilka płyt. Między innymi płytę Johnsona, "King Of The Delta Blues Singers". Poprosiłem go, żeby mi ją puścił. Nie wiedziałem, kto to jest. Strasznie mi się spodobała ta muzyka. Spytałem Briana, "Kto to gra?". "Robert Johnson", odpowiedział. "No tak, ale kto gra na drugiej gitarze?" - spytałem. Byłem pewien, że słyszę dwie gitary, zanim zorientowałem się, że Johnson gra sam. Słuchanie jego gry było dla mnie jak poznawanie Bacha. Grał na gitarze bardzo skomplikowane rzeczy, jednocześnie śpiewając. Ten gość miał chyba nadprzyrodzone zdolności! Zanim posłuchałem jego muzyki, byłem pewien, że umiem grać bluesa." - konkluduje Richards. "Bardzo żałuję, że nie było mi dane zobaczyć, jak grał. Co bym za to dał - ujrzeć go chociaż raz na koncercie. Rozmawiałem na ten temat z Sonem Housem. Doszliśmy do wniosku, że gdyby Johnson wiedział, jak się postępuje z kobietami, żyłby dłużej. Może to on byłby pionierem bluesa na gitarę elektryczną, a nie Muddy Waters? Kto wie?" - zastanawia się gitarzysta Rolling Stones.
Ma on na pewno sporo racji. Większość utworów z "King Of The Delta Blues Singers" to klasyczny blues, jednak kawałki z drugiej części płyty, "King Of The Delta Blues Singers: Volume II", są już w innym stylu. Słychać tu zaczątki elektrycznego bluesa, a nawet rock and rolla. Jeden utwór szczególnie zainspirował członków zespołu Rolling Stones, którzy postanowili nagrać jego cover na płycie "Let It Bleed". Keith Richards wyjaśnia: "Przez długi czas sądziliśmy, że "King Of The Delta Blues Singers" to jedyna płyta, jaką nagrał Johnson. Potem, około 1967 lub 1968 roku, wpadła nam w ręce część druga, na której znajdował się utwór "Love In Vain". To jest przepiękna piosenka. Bardzo chcieliśmy ją nagrać, ale nie mieliśmy zamiaru naśladować Johnsona. Nasza wersja bardziej wpada w styl country." - wyjaśnia Richards.
Wiele lat później Red Hot Chili Peppers nagrali inny utwór Johnsona, "They’re Red Hot", który znalazł się na płycie "Blood Sugar Sex Magik". Johnson przy nagrywaniu tego utworu zainspirował się uptempo bluesem, granym przez jemu współczesnych, czyli Tampa Reda i Big Billa Broonzego. To jedyna szybka piosenka tego gitarzysty. Trzeba przyznać, że utwór ten znacznie wyprzedzał swoje czasy. Słychać w nim charakterystyczne dla rock’n roll’a brzmienie z lat 50-tych. John Frusciante, gitarzysta zespołu Red Hot Chili Peppers, mówi: "Słuchałem bardzo dużo Johnsona, kiedy nagrywaliśmy ten album. Flea zawołał mnie pewnego dnia i powiedział: "Musimy nagrać cover jego utworu". Podszedłem do tego z dużym entuzjazmem, ponieważ interesowałem się wtedy bluesem. Osobiście dużo bardziej sobie cenię klasyczny blues, wykonywany na gitarze akustycznej, tak jak robił to Johnson czy Leadbelly. Nie przepadam za bluesem granym na gitarze elektrycznej. Wbrew pozorom, klasyczny blues jest dużo bardziej nowatorski.".
Robert Johnson był autorem jedynie dwudziestu dziewięciu piosenek. Producentem nagrań został Don Law. Johnson nagrywał na małej gitarze akustycznej Gibson L-1. Jak twierdzą świadkowie, Johnson nagrywał utwory siedząc przodem do ściany. Jedni twierdzą, że nie chciał po prostu, żeby ktoś podejrzał jego zagrywki. Inni uważają, że w ten sposób można było uzyskać lepszą akustykę. Dźwięk gitary odbijał się od ściany i w ten sposób gitarzysta uzyskiwał głośniejsze brzmienie.
Pozostaje pytanie, czy Robert Johnson rzeczywiście zaprzedał duszę diabłu, za cenę bycia najlepszym muzykiem bluesowym wszechczasów? Jeśli tak, to czy było warto? Rontrose Heathman z zespołu Supersuckers nie ma co do tego żadnych wątpliwości: "Chłopie! Słuchałeś "Preaching Blues" ("Up Jumped The Devil")? Ten utwór to czysty geniusz. Na pewno sprzedał duszę diabłu, ale musiał wiedzieć, co robi! Było warto!".
John Mayall uważa, że cała ta historia z diabłem nie ma nic wspólnego z prawdą. "Uważam, że to totalna bzdura. Ten człowiek był po prostu bardzo utalentowanym muzykiem, który grą na gitarze potrafił wyrazić bardzo wiele. Jedynym nieszczęściem w jego życiu były nieudane relacje z kobietami. Dlatego skończył tragicznie."
Według Erica Claptona, rzecz przedstawia się podobnie: "Ja inaczej interpretuję postać szatana, która występuje w utworach Johnsona. Diabeł uosabia problemy, może kobiety? Kiedy Johnson śpiewa: "Dziś rano, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, powiedziałem: Witaj Szatanie, już nadszedł mój czas." Myślę, że śpiewał tu o swojej dziewczynie. Wiadomo przecież, że Murzyni w tamtych czasach wierzyli w voodoo, zaklinanie, rzucanie uroków. To wszystko miało odzwierciedlenie w jego piosenkach. Wychowywał się w czasach, w których magia i wierzenia ludowe były bardzo mocno osadzone w codziennym życiu. Czy naprawdę zawarł pakt z diabłem? Nie wydaje mi się. Wręcz przeciwnie, to, co zawsze odnajdowałem w jego muzyce, to niewinność.".
Johnson zmarł tragicznie, co wywołało kolejne spekulacje na jego temat. Istnieje wiele różnych wersji wydarzeń. Według jednej z nich dwudziestosiedmioletni muzyk został otruty w barze. Inna głosi, że został poczęstowany śmiercionośnym jointem. Jaki był motyw zabójcy? Sonny Boy Williams II, który był wtedy w owym barze, twierdzi, iż Johnson został zamordowany, ponieważ zalecał się do żony jednego z gości. Sonny Boy usiłował podobno ostudzić zapał Johnsona, wiedząc, że jego zachowanie może mieć tragiczne konsekwencje. Ostrzegał go, żeby nie przyjmował od nikogo drinków. Johnson jednak nie wziął sobie tego do serca. Zmarł w agonii kilkanaście dni później.
poniżej kilka znanych utworów w kolekcji pamiątkowych zdjęć:
Wysłany: 2011-12-16, 17:23 Odp: [Bluesman] Robert Johnson
Prawdą jest to,że nie jest to muzyka łatwa, którą już w pełni doceniamy od razu po pierwszym przesłuchaniu.Z klasykami takimi jak Johnson jest trochę jak z winem,im starsze tym lepsze ale nikt na dzień dobry nie kupuje od razu najbardziej wiekowego i wytrawnego wina,trzeba się obyć najpierw z młodszymi rocznikami i tu jest podobnie.
Jednak prędzej czy później apetyt wzrasta i sięga się po te starsze.Po jakimś czasie po prostu wypada wiedzieć,że przykładowo Sweet Home Chicago wyszło najpierw spod palców Johnsona.
Co do diabła to jest to legenda, bo w sumie byli,są i będą jeszcze inni utalentowani muzycy i co? We wszystkich miałby palce diabeł maczać? Król elektrycznego bluesa B.B.King też ma niewątpliwy talent i jakoś diabła w tle sobie nie przypominam
Wiek: 35 Posty: 3604 Otrzymał 296 punkt(ów) Skąd: Ciechocinek
Wysłany: 2011-12-16, 22:19 Odp: [Bluesman] Robert Johnson
Ja początkowo słuchając The Complete Recordings zasypiałem. Musiałem dojrzewać do niego przez nieco bardziej współczesne formy bluesa. Ale teraz wiem, że facet był niesamowity. Dość często opowiadam znajomym o historii paktu z Diabłem, co budzi spore zainteresowanie. Ostatnio myślałem o zjawisku "Klubu 27" i doszedłem do wniosku, że to właśnie Robert Johnson jest jego twórcą i założycielem, mimo że żadne zestawienie go nie wymienia. Wiek się zgadza, a niejasna biografia, niepewna data urodzenia, trzy nagrobki, rzekomy pakt z Diabłem i mocno rock'n rollowy tryb życia chyba pozwalają go umieścić w tym gronie.
_________________ Blues is nothing but a good man feeling bad, thinking about the woman he once was with.
Wiek: 53 Posty: 1693 Otrzymał 209 punkt(ów) Skąd: Ełk
Wysłany: 2011-12-20, 21:37 Odp: [Bluesman] Robert Johnson
Nie to, że krytykuję, ale jeśli w wieku 12 lat podoba Ci się muzyka Roberta Johnsona to strach pomyśleć co będzie dalej. Żeby zrozumieć i zaakceptować ten typ blues'a potrzebowałem kilkunastu lat, a żeby dodatkowo polubić jeszcze kilka. Miałem jakieś 36 lat gdy potrafiłem słuchać całości twórczości Johnsona, chociaż niektóre kawałki znałem z filmu już od 1993 roku.
Pozdrawiam
Medium
_________________ Są dwa piękna: piękno radości i piękno smutku. Wy ludzie Zachodu, wolicie pierwsze – my drugie. Bowiem piękno radości trwa nie dłużej niż lot motyla. A piękno smutku jest twardsze niż kamień.
Wysłany: 2014-08-26, 00:37 Odp: [Bluesman] Robert Johnson
Ja mam 17 lat, Muzyke Johnsona poraz pierwszy usłyszałem w wieku chyba właśnie 12 albo 13 i po tych 4 latach dojrzałem w jakimś stopniu do tego i bardzo lubie go słuchać. Miałem to szczęscie ze mój tata od małego puszczał mi rock n rolla i bluesa, miałem łatwiej
_________________ "Blues is nothing but good man feeling bad, thinking about the woman he once was with"